Piotr Migdał

Naturalność nagości / akceptacja ciała / wirtualność zasad społecznych

10 April 2021 | by Piotr Migdał | 3 min read

Morsując tylko raz wchodziłem w kąpielówkach. Potem bez, zresztą też stopniowo rezygnując z rękawiczek i czapki.

Nie było tak zawsze. Jeszcze mając 20-kilka lat unikałem własnej nagości w męskiej szatni, a mając naście: wśród rówieśników na plaży chodziłem zwykle w koszulce. Z domu, jak pewnie większość z Was, wyniosłem negatywne podejście do nagości.

Zdarzało mi się pływać nago, ale raczej samemu. Często tak chodzę po mieszkaniu. Dużym przełomem była ruska bania w San Francisco, na którą zostałem zaproszony z kilkuosobowym teamem startupu. “Clothing optional” czyli za brak zasłaniania nikt nie wyrzuci, ani nie znajdzie się w tym czy innym rejestrze (pod tym względem USA bywa bardziej konserwatywne niż Europa Zachodnia; choć w samym SF to pewnie i na ulicy nagość by przeszła). Obawiałem się jak to będzie - czy będę stremowany, czy (co mnie przerażało, bo będąc mężczyzną ciężko ukryć) - podniecony. Ku swojemu miłemu zdziwieniu, ani jedno, ani drugie. Po prostu czułem się dobrze.

Dawno nie byłem na pływalnianej saunie, gdzie ludzie wchodzą w stroju kąpielowym (nie, nie róbcie tego - to niezdrowe ani dla Was, ani dla innych). A od kilku lat chodzę do takich, że o ile nikt nikomu okrywać się ręcznikiem nie broni, większość chroni przed przegrzaniem tylko głowę.

I w saunie, i w morsowaniu są rożne osoby - kobiety, i mężczyźni, starsi i młodsi, chudzi jak ja i mocno przy kości, owłosieni i nie, itd, itp. I to jest piękne - jak ludzie czują się komfortowo z własnym ciałem. Co kluczowe ludzie są odsłonięci, bo czują się swobodnie - nie są na niczyi pokaz. Mam silne wrażenie, że wiele osób znacznie bardziej by akceptowało własne ciało gdyby było w takich kręgach. Otwartych, bezpiecznych, nieoceniających i różnorodnych.

Dalej - szkoda, że w kulturze nagość = seksualność = złe (a przynajmniej: nie publicznie!). Potem dochodzi do kurioziów, gdzie na bilbordach duże biusty reklamują niezwiązane produkty, a już karmienie piersią niektórym przeszkadza. Czy też - tabloidy dociekają czy kilka pikseli na zdjęciu to koronny dowód na brak bielizny celebrytki. Przez sprowadzenie nagości do taboo robi się z niej niezdrowy fetysz.

Nagość jest naturalna. Nikt z nas się nie urodził w bieliźnie. Nagość jest odsłonięciem się (i to bardzo dosłownym) - ale twórzmy przestrzenie, gdzie ludzie czują się komfortowo. Takie przestrzenie otwierają.

Zaprosiłem jedną znajomą osobę do sauny z zaznaczeniem, że ludzie w niej i wodzie są nago. Powiedziała, że nie ma problemu z nagością innych, ale sama specjalnie kupi duży ręcznik. Zakrywała się szczelnie może kwadrans, potem już nie (nikt nie namawiał, nikt nic nie sugerował). Tego samego wieczoru przyznała, że nigdy nie spodziewała się, że będzie tak swobodnie się czuć z własnym ciałem.

Zamknięte grupy to jedna rzecz. Ale morsowałem w Jeziorku Czerniakowskim przy uczęszczanej ścieżce to bałam się, że co bardziej prawilny przechodzień doniesie na policję, lub jeszcze gorzej - weźmie sprawy we własne ręce. Jak ktoś był w szoku (i często podziwie), to że jesteśmy w chłodnej wodzie. Co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło - że nawet na Rusałce (plaża na Wiśle), gdzie było masę ludzi (w tym dzieci) z 5 metrów dalej - nikt nie zareagował. Jak nie robiliśmy z tego halo, ani nie obnosiliśmy się, ani też nie ukrywaliśmy się wstydliwie - osoby postronne traktowały nas jak dowolne inne osoby miło spędzające czas.

Są obiektywne prawa, choćby, ze jabłko spada przyciągane grawitacją. Albo, że większość ludzi potrzebuje czuć się istotna. Z nagością większość jest wirtualna - w jednej kulturze żeńskie sutki są szokiem, w innej chowanie biustu jest absurdem, ale odsłanianie nóg już to przesada. Tak, w każdej kulturze występuje osłanianie krocza (choćby symboliczne jak sznurek na biodrach), ale nie do czynności, gdzie to przeszkadza (choćby pływanie).

Wystarczy, że większość osób jest naga (i co istotne: czuje się z tym swobodnie oraz stwarza bezpieczną atmosferę) - inni często dołączają. W takich wirtualnych zasadach społecznych nie ma obiektywnego poziomu odniesienia - jedynie mamy jak przesiąknęliśmy konkretną kulturą i konkretnych wychowaniem, no i co robią inni wokół.

Twórzmy i pielęgnujmy kulturę, gdzie nagość jest OK. Gdzie nagość nie równa się seksualność. Gdzie każde ciało jest akceptowane. Pomoże to nam i innym lepiej czuć się z samym/ą sobą.